Wczorajszy dzień był cudowny! Mieliśmy z Robertem wyrównać prąd ładowania akumulatora, bo był przesadzony - 17 V! Jako, że ja zrozumiałem, że robi się to w alternatorze, zaczęliśmy rozkręcać jego obudowę, było to bardzo niewygodne a i ta nie chciała odejść. Po telefonie do Pana Darka, okazało się, że to zupełnie nie to i musieliśmy skręcić alternator. Godzina zeszła. Rozkręciliśmy regulator napięcia, trzeba było tam coś wygiąć, nikt nie miał pojęcia co. Po drugim telefonie do Pana Darka wszystko było jasne, zaczęliśmy wyginać, ale okazało się, że nie ma żadnego ładowania! Coś było nie tak! Sprawdziliśmy i wszystko było poprawnie, lecz po trzecim telefonie do Pana Darka, okazało się, że źle podłączyliśmy kabel do alternatora! Wróciliśmy do wyginania, ale wymagało to milimetrowej precyzji i ciągle albo było za mało albo za dużo. Dodam, że przed każdym wygięciem, trzeba było zgasić silnik, w końcu stwierdziliśmy, że zrobimy to na włączonym. Minął jeden snop iskier i znowu totalny brak ładowania... Szukamy i szukamy przyczyny, jest! Bezpiecznik... Ufff. Wyginamy ponownie, po wielu ciężkich minutach uzyskaliśmy pożądane napięcie w zakresie 13,8,-14,2 V. Dwie godziny pracy, nad czymś, co normalny mechanik zrobiłby w 5 minut, ale zrobiliśmy to ;)
Dziś rozglądam się za akumulatorem, wprawdzie żuk będzie wniebowzięty, gdy dostanie dowolny, nawet najgorszej jakości, ale nowy akumulator, lecz mimo wszystko naturalnie chce się, aby decyzja była jak najlepsza :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz